Gmina Kazimierz Biskupi

BIENISZEW

BIENISZEW

Klasztor o.o kamedułów w Bieniszewie

Na szczycie Sowiej Góry (117 m n.p.m.) w 1663 roku powstała pustelnia zakonu kamedułów, którzy według mieszkańców Kazimierza są następcami Pięciu Braci Męczenników. Klasztor powstał dzięki staraniom kameduły-ojca Sylwanusa Boselli, który był wikariuszem generalnym dla eremów kamedulskich w Polsce.

Teren obecnego klasztoru należał w drugiej połowie XVII wieku do starosty radziejowskiego i kasztelana inowrocławskiego Wojciecha Kadzidłowskiego, który oddał na fundację klasztoru Sowią Górę oraz las do niej przylegający i kościółek św. Barnaby, upamiętniający jednego z pięciu Braci Męczenników. Do Kazimierza przybyło pięciu ojców kamedułów (liczba dla tego miejsca, słynącego kultem pięciu braci męczenników znamienna). Korzystając z licznych darowizn zbudowano drewniany kościół, budynki gospodarcze, spichlerze, a przede wszystkim powstało osiem eremów, domków-cel z drewna, aby regule zakonu stało się zadość. W roku 1672 sprowadzono do Bieniszewa obraz Matki Boskiej Pocieszenia. Klasztor rozbudowywano do 1720 roku. W 1749 roku wybuchł pożar, który strawił ołtarz z cudownym obrazem. W 1760 roku zaczęto budowę murowanego kościoła w stylu późnobarokowym. Nowy kościół został konsekrowany w 1797 roku.

Okres zaborów był bardzo ciężki dla bieniszewskiej pustelni. Najpierw została okradziona przez Prusaków, a w 1819 roku władze rosyjskie dokonały kasacji klasztoru. Zaborcy przekazali zabudowania klasztorne pod opiekę proboszczowi z Kazimierza Biskupiego, który odprawiał tam msze święte w pierwsze niedziele miesiąca i w święta. Pozbawiony stałej opieki klasztor zaczął niszczeć, szczególnie drewniane obiekty. W 1860 roku hrabia Mielżyński wykupił od władz carskich zabudowania klasztorne wraz z 10 hektarami ziemi. Rosjanie sprzedali je pod warunkiem, że hrabia rozbierze kościół. Mielżyński pozorował tylko rozbiórkę (zdjął z wież kopuły) czekając na lepsze czasy.

Do ratowania klasztoru przystąpił dziedzic Kazimierza Biskupiego Stanisław Mańkowski, który odkupił od Mielżyńskich dobra bieniszewskie. Nowy właściciel uchronił kościół przed dalszą dewastacją (nowy dach gontowy nad nawą główną, okna w żelaznych ramach, nad kaplicami cynkowa blacha).

Po odzyskaniu niepodległości Stanisław Mańkowski został senatorem. Dokładał wszelkich starań, aby kościół odzyskał dawną świetność: w 1932 roku odbudował jedną z wież i przykrył ją hełmem z miedzianej blachy-z krzyżem w złotej kuli nad hełmem wieży (drugą z wież postawiono tuż przed II wojną światową). Jednocześnie zabiegał o powrót ojców kamedułów zapisując na rzecz zakonu kościół wraz z klasztornymi zabudowaniami. Stanisław Mańkowski zmarł w 1936 roku, a kameduli powrócili do klasztoru w lipcu 1937 roku.

Ojcowie przystąpili do remontu, wywiercili studnię o głębokości 96 metrów, pobudowali nowe domki-cele (jedną z nich ufundował arcybiskup gnieźnieński August Hlond). Niestety, wybuchła II wojna światowa. Niemcy wywieźli starszyznę konwentu, ojców Alojzego Poprawę i Cherubina Kosika, którzy zginęli w obozie koncentracyjnym w Dachau, ojca Krystyna Ochojskiego, zmarłego w obozie Sachsenchausen i ojca Floriana Niedźwiadka, który przeżył piekło obozu. Pozostałych zakonników faszyści wypędzili, a klasztor przeznaczyli na szkołę Hitlerjugend. Hitlerowska młodzież zniszczyła wszystkie oznaki kultu, bezczeszcząc nawet groby ojców zakonnych. Uciekając na początku 1945 roku przed wojskami radzieckimi faszyści podpalili wnętrze kościoła i wszystkie budynki. W tym samym roku powrócili do klasztoru zakonnicy i ponownie rozpoczęli trud odbudowy ze zniszczeń. Remont kościoła ukończono w 1955 roku, w latach 1974-1975 wyłożono dachy blachą miedzianą, która pokryła się patyną i nabrała seledynowego odcienia, w 1975 roku wykonano ufundowany przez Franciszka Wardeńskiego (rodaka z USA) budynek z celami dla ośmiu mnichów, wraz z zapleczem socjalnym. Do lat dziewięćdziesiątych wybudowano jeszcze kilka domków-cel. Obecnie jest ich sześć.

„Bieniszew”
Był las puszczański, i miodna pszczoła
i bartne w nim ogromne sosny.
Z kwitnących lip aromat wołał
i brzęk rozchodził się radosny…
W sercu puszczy, na Górze Sowiej,
tak, gdzie bagno już nie sięgało,
był erem, a w nim Braciszkowie
i ich modlitwy na puszczę całą.
Tysiąc lat już minęło z okładem
i tylko wspomnienie po wielkim borze…
Lecz tu jak zawsze, ze świtem bladym,
codziennie dzwon dzwoni w klasztorze…
Dzwon dzwoni i modlą się mnisi.
Pszczoły w pasiece, za furtką, w ogrodzie.
Obok ich modlitw pszczeli brzęk wisi,
i jak zawsze-święta cisza na co dzień…
(Tomasz Jankowski)